niedziela, 29 maja 2016

Ogór 2016. Hipisi w wersji 2.0 na pokładzie Statku Miłości (TRASA OGÓRA - WIDEO)


kadr z "Hair", mat. prasowe
14 stycznia 1967 roku. W czasie The World’s First Human Be-in (Pierwsze Światowe Połączenie Człowieka) w San Francisco wyrzucony z Harvardu Timothy Leary ogłasza koniec bożka, jakim jest pieniądz. Dla wielu to początek zen. Po raz pierwszy padają hasła: Make love, not war

Jakieś prawie czterdzieści lat później... Przełom maja i czerwca 2016 roku. Mario, Zuza, Jabol, Arwena i Margiel (czytaj też: Lepiej niż Woodstock, gorzej niż Big Brother. Oto ekipa Statku Miłości) przygotowują się do wyprawy Ogórem przez te rzadziej odwiedzane kraje Europy, m.in.: Ukrainę, Rumunię, Albanię, nieuznawane przez niektóre państwa Unii Europejskiej Kosowo i wreszcie także przez Węgry.

Czy jesteśmy hipisami? Po części z pewnością tak, bo idee peace and love i do tego music są żywe w naszych sercach. Większość z nas, jak na hipisów przystało, nosi długie włosy. Chcieliśmy wprowadzić jakieś zmiany w hipisowskim wyglądzie - w końcu współczesny hipis powinien mieć jakieś piękne buty z koturną w kwiatki zamiast chodzić wszędzie boso jak Wojciech Cejrowski. Niestety, wybór butów okazał się niezbyt trafny, bo wprowadzanie nowinek modowych do hipisowskich trendów skończyło się tak:


Ostatecznie doszłam do wniosku, że trzynastocentymetrowe koturny po prostu nie pasują do hipisowskiej rzeczywistości. My jesteśmy poniekąd hipisami w wersji 2.0, ponieważ hipisi z lat 60. i 70. w pełni czerpali z otoczenia. Do szczęścia wystarczała im trawa, drzewa, kwiaty, muzyka i hipisowski van. My oprócz piękna przyrody mamy jeszcze Facebooka, Twittera, Instagrama, YouTube i iPada z aplikacją, dzięki której można nagrywać swoje popisy wokalne. I o ile w Rumunii i Kosowie znajdziemy WiFi, to postaramy się na bieżąco dawać Wam znać, gdzie jesteśmy, co robimy i jak jest cudownie.

I nie robię tego z ekshibicjonistycznych pobudek. Pomysł na dołączenie do Zuzy i Maria powstał spontanicznie, tak jak zresztą blog Podróże bez planu. Jest taki moment, kiedy człowiek zaczyna zdawać sobie sprawę z tego, że w życiu nie chodzi o ferrari, bmw czy lambo. Ani o drinki z palemką na balkonie w pięciogwiazdkowym hotelu. Ani o perfumy od Diora. I nawet u Kiyosakiego przeczytacie, że pieniądze nie mają żadnej wartości. Wartość mają marzenia, a pieniądze to jakby dodatek. Żyjemy chwilą, nie nosimy zegarków, nie planujemy, nie martwimy się o jutro, a po godzinach czytamy "Wilka stepowego" Hermana Hessego i Osho. Czy to wystarczy, żeby stać się hipisem?

Większość ludzi ruch hipisowski kojarzy wyłącznie z narkomanią i wolną miłością. Ogromny błąd - nie zachęcam ani do sięgania po narkotyki, ani do wolnej miłości. Już zresztą nawet Martyna Jakubowicz śpiewała, że nie ma wolnej miłości. Bo to prawda. Miłość to największy narkotyk. Jeżeli była prawdziwa, uzależnia. Bardziej niż zielona herbata. A Statek Miłości to rodzaj odwyku. Ma dać wolność od obojętności, braku zaufania i od zielonej herbaty.


Statek Miłości. Trasa Ogóra (WIDEO)




Nie ma wolnej miłości...





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polub na Facebooku