niedziela, 11 czerwca 2017

Turcja. Stambuł. Hagia Sophia. Jak odkryć w sobie odwagę?

Są podróże, które zmieniają ludzi. Są też ludzie, którzy wskazują nam na to, kim jesteśmy naprawdę. I są też miasta, w których zdajemy sobie sprawę z tego, po co to wszystko się wydarzyło. Stambuł był jednym z nich. 

Od początku nie chciałam jechać do Stambułu. Tydzień po puczu w Ankarze internautów można było podzielić na dwie grupy: tych, którzy dostrzegali realne zagrożenie i tych, którzy uważali medialne doniesienia za mocno przesadzone. Nie należałam do tych ostatnich. I przyznam się szczerze: ja się bałam.

W związku z próbą zamachu stanu w Turcji, która miała miejsce 15 lipca 2016 r. oraz z wprowadzeniem stanu wyjątkowego z dniem 21 lipca br. na okres 90 dni na terytorium całego kraju, Ministerstwo Spraw Zagranicznych kategorycznie odradza wszelkich podróży do tego kraju do czasu zakończenia stanu wyjątkowego - można było przeczytać komunikat na stronie MSZ. - Obywatelom polskim przebywającym aktualnie w Turcji zalecamy zachowanie najdalej idącej ostrożności, unikanie wszelkich zgromadzeń w miejscach publicznych, bezwzględne stosowanie się do zaleceń władz tureckich i organizatorów pobytów turystycznych oraz pełne przestrzeganie ewentualnych ograniczeń wprowadzanych na podstawie decyzji ws. stanu wyjątkowego. W czasie trwania stanu wyjątkowego należy zawsze mieć przy sobie dokument tożsamości. Ministerstwo Spraw Zagranicznych zaleca również bieżące monitorowanie sytuacji bezpieczeństwa w środkach masowego przekazu oraz na stronach internetowych urzędów w Ankarze oraz Stambule, jak również dokonanie zgłoszenia podróży w systemie Odyseusz. 

Ostatecznie nie zarejestrowaliśmy się w Odyseuszu, zabrakło czasu podczas przygotowań (choć być może powinno stać się to priorytetem). I kiedy przekraczaliśmy granicę z Turcją, to tak, ogarnął mnie strach. Strach, na który złożyło się wiele wątków (nie tylko kwestia wjazdu do Turcji). Zresztą początkowy plan był taki, że w Swilengradzie mieliśmy się rozdzielić. Ale największe obawy pojawiły się dopiero wtedy, gdy uświadomiłam sobie, że muszę to wszystko zrobić wyłącznie dla siebie. Bo czasem jest tak, że ci, na którym nam zależy, wykazują obojętność zamiast empatii. Ale o tym, że tych, którzy staną za Tobą murem, można policzyć na palcach jednej ręki pisałam w poprzedniej notce (zobacz też: Bułgaria. Swilengrad. A Ty ile razy zrobiłeś to, czego nie powinieneś?).

Ostatnio na zajęciach języka włoskiego mieliśmy za zadanie opisać swoje wakacje. Opis podróży Statkiem Miłości zajął mi siedem stron, za to wiem na przykład, że wycieraczki samochodowe to tergicristallo. Po ustnym zaprezentowaniu opisu swoich wakacji, czyli podróży Statkiem Miłości, usłyszałam od prowadzącej: "Jest Pani bardzo odważna". Naprawdę? Nie dowierzałam.

Nie dowierzałam, bo starałam się zachować resztki racjonalności. Sam pomysł i decyzja pt. "chcę pojechać z Wami Statkiem Miłości, całą trasę aż do Budapesztu" to był impuls. Impuls, który nie był wcale wynikiem odwagi, raczej irracjonalnego myślenia i poczucia, że nie mam przecież nic do stracenia. Tak mi się przynajmniej wydawało.

***

Stambuł.Wysiedliśmy z samochodu, było dobrze ponad 30 stopni, a ja miałam na sobie długie spodnie i zasłonięte ramiona - wszystko z poszanowania dla tamtejszej kultury, jak też po to, by nie rzucać się specjalnie w oczy. Jak mówią: safety first. Zresztą, za chwilę mieliśmy zwiedzać Hagię Sophię. I chociaż dzisiaj jest to tylko muzeum, to czuć, że to miejsce święte, symboliczne.

Stambuł. Hagia Sophia.Tam drzemie historia

Kiedyś świątynia chrześcijańska, później meczet, dziś już muzeum, w którym da się odczuć mieszankę wielu różnych kultur i spojrzeń. Wnętrze Hagii Sophii ma w sobie jakąś tajemnicę. Coś, co kryje historia i czego być może nigdy się nie dowiemy. Jeżeli podobają Wam się miejsca, które zawierają w sobie jakieś sekrety, to Hagia Sophia jest z pewnością jednym z nich. By dowiedzieć się, co stoi za tajemniczością tego miejsca, sięgamy do historii.



Hagia Sophia (tur. Ayasofya) powstała w latach 532-537 (w takim kształcie, jaką znamy ją dziś, bo naprawdę powstała dwa stulecia wcześniej). Tak, ten niezwykły zabytek ma około 1500 lat! Aż dziw, że wciąż stoi. Początkowo była to świątynia chrześcijańska, znana pod nazwą Kościół Mądrości Bożej. Ufundował ją Justynian I Wielki, któremu zawdzięczamy też inne monumentalne budowle, np. Kościół San Vitale w Rawennie. Po otwarciu Hagii Sophii miał powiedzieć: "Salomonie, prześcignąłem cię". I trudno się dziwić, bo Hagia Sophia  i  jej potęga naprawdę robią wrażenie. Po tym, jak Konstantynopol zajęli Turcy, czyli w 1453 roku, zamieniono ją w meczet i to właśnie wtedy dobudowano minarety.

Naprzeciwko postawiono Błękitny Meczet, który miał przyćmić blask Hagii Sophii. Czy przyćmił? To każdy, kto był w Stambule, powinien ocenić sam.

 Na tle Błękitnego Meczetu

To, na co warto zwrócić uwagę w Hagii Sophii to niezwykła architektura i przepiękne mozaiki. Średnica podstawy kopuły wynosi na krótszej osi 31,2 m, na dłuższej - 32,8. Całkowita wysokość to 55,6 m. Obiekt łączy w sobie elementy bazyliki i budowli na planie centralnym (71 na 77 m). To oczywiście tylko liczby, ale kiedy spaceruje się we wnętrzach świątyni, trudno nie odczuć potęgi tej budowli.



Posadzki i podstawy kolumn wykonano z marmuru. Wrażenie potęgują solidne filary i - to, co mi zapierało dech w piersiach - medaliony z kaligrafią arabską (łącznie w całej świątyni jest ich osiem). Inskrypcje arabskie przedstawiają imiona Allaha, proroka Mahometa, czterech pierwszych kalifów oraz dwóch wnuków Mahometa.

 Jeden z medalionów

Oczywiście nie można nie wspomnieć o przepięknych mozaikach. Mnie najbardziej ujęła Deesis, czyli mozaika przedstawiająca Chrystusa Pantokratora (w ikonografii Chrystus Pantokrator to władca Wszechświata, zawsze z otwartym Pismem Świętym i jedną dłonią uniesioną do góry). Deesis w Hagii Sophii pochodzi z XIII wieku (niektórzy badacze twierdzą, że prawdopodobnie mozaika powstała w 1261 roku). To kolejny element układanki tajemnic Hagii Sophii - mozaika została zniszczona i figury Chrystusa nie widać w całości. Możemy rekonstruować ją we własnej wyobraźni. Po bokach (postaci Chrystusa) znajdują się Maria i Jan Chrzciciel. Jeżeli wierzysz, nie przejdziesz obok tej mozaiki obojętnie.



Stambuł. Hagia Sophia na otarcie łez. Pomyśl życzenie!

Wnętrze Hagii Sophii jest ogromne, ale jest jedno miejsce, w którym skupia się duża grupa turystów i trudno się przebić, by dostrzec, co takiego wzbudziło ich ciekawość. Stoją przy jednej z kolumn.

Chwilę później, podsłuchując opowieść snutą przez przewodnika, dowiadujemy się, że kolumna nazywana jest płaczącą. Turyści ją oblegają, bo w kolumnie znajduje się otwór, do którego trzeba włożyć rękę - jeżeli uda Ci się obrócić dłoń o 360 stopni, to spełni się Twoje życzenie.



Stambuł. Odkryłam, czym jest odwaga 

Nie bez powodu na początku tego wpisu wspominam o poczuciu strachu, jaki może towarzyszyć momentami podczas podróży. Kiedy wyrusza się w podróż, ma się przed sobą zwykle jakiś cel. Swój własny, osobisty cel. Tyle że nie wiemy, co wydarzy się w trakcie tej podróży. I gdy tak przechadzaliśmy się, podziwiając tajemnicze wnętrze Hagii Sofii, Jabol zapytał mnie:

- Ty to się chyba wielu rzeczy boisz?
- Co Ty, Jabol! Gdybym się bała, to by mnie tu ostatecznie nie było. Owszem, jest kilka rzeczy, których się boję: głębokiej wody, burzy z piorunami i latających ciem pod sufitem. Zawsze, kiedy widzę ćmy, to piszczę. Ale to tylko kilka rzeczy - odpowiedziałam. -  Przeważnie drobnostki.

W tamtym momencie uświadomiłam sobie, że odwaga nie polega na nieodczuwaniu strachu. Odwaga polega na robieniu rzeczy, których się boisz. Odwaga to przełamywanie własnego strachu. To tak jak w sporcie. Każda nowa przewrotka na kole, o ile w dzieciństwie nie wisiałaś/wisiałeś na trzepaku, to przełamywanie psychicznej bariery (tym bardziej, że oglądanie świata do góry nogami nie jest naturalne i niesamowitą łatwość sprawia jedynie bohaterom "Incepcji").




Jak się rodzi odwaga? Swój początek bierze z irracjonalności. Z poczucia, że nie masz nic do stracenia. I w tym momencie powinnam zanucić za L.U.C.'iem: Za szalone decyzje w górę dłonie! Bo gdyby nie odrobina szaleństwa, to nie byłoby mnie wtedy tam.



Kiedy jesteśmy głęboko kochani - jesteśmy silni. 

Gdy kochamy głęboko - jesteśmy odważni

Gdzieś na świecie jest ktoś, dzięki komu stałaś się odważna. Gdzieś na świecie jest ktoś, kto dzięki Tobie stał się silny.




Polub na Facebooku