fot. Burcin Tuncer, freeimages.com |
Było ciepłe lato. Lipiec albo sierpień - nie pamiętam, bo dni się zacierały z nocami. Sypiałam po dwie godziny na dobę, a w ciągu dnia wypijałam kilka kaw. Kawa, której wcześniej nie znosiłam, stawiała mnie na nogi, rano przyklejałam sobie uśmiech nr 1 i udawałam, że wszystko gra. Za tamtą grę mogłabym dostać Oscara. Bo chociaż uśmiechałam się przed obiektywem, to dzień w dzień wstanie z łóżka graniczyło z cudem. Miałam wrażenie, że codziennie - jeszcze zanim otworzę oczy - toczę ze sobą jakąś ogromną walkę.
Podczas tej bitwy podejmowałam coraz to bardziej nieracjonalne decyzje. Czułam się jak Pink w teledysku do piosenki "So what". Dzisiaj wiem, że był to tylko pewien etap, lekcja, rodzaj wędrówki, podczas której nauczyłam się panować nad strachem. Dziś potrafię ryzykować, odpuszczać i wybaczać.
Bardzo długo zastanawiałam się, czy o tym pisać, czy powinnam się dzielić tak osobistymi przeżyciami. Ale mam też świadomość, że czasem warto się odsłonić. Rozejrzyjcie się: Marika, Dagmara Skalska, Beth Hart, Pink - mogłabym wymieniać w nieskończoność. To silne kobiety, które weszły na szczyt, bo wcześniej musiały zmierzyć się z różnymi przeciwnościami losu. Dziś inspirują innych. Siła nie bierze się znikąd. Przeważnie bierze się z cierpienia, z trudnych doświadczeń. Jeśli całe życie spędziłaś w kokonie, który chronił Cię od trudnych do zniesienia emocji, nie będziesz potrafiła zrozumieć siebie. To zrozumienie przychodzi z czasem i często jest poprzedzone serią ciężkich doświadczeń, w wyniku których podejmujesz niezrozumiałe i nieracjonalne z perspektywy Twojego otoczenia decyzje. Tak jak wtedy, kiedy zapraszasz do domu nieznajomego. Dziś wiem, że wiele w ubiegłym roku ryzykowałam, ale za wszelką cenę chciałam sobie udowodnić, że potrafię jeszcze ufać ludziom.
Oczywiście, jeśli wydaje Wam się, że ugoszczenie w domu nieznajomego, pierwszy w życiu Woodstock czy wyjazd za granicę (zobacz też: Berlin. To miasto żyje sztuką) z dnia na dzień da Wam odwagę, to muszę Was zmartwić - to jest proces, który trwa, któremu potrzeba czasu. Wcześniej znajdziecie się w stanie hipotermii.
Zanim dotrzecie do momentu, w którym naprawdę poczujecie, że pokonałyście w sobie lęk, że nie ma już gorzkiego rozczarowania, będziecie krok po kroku odkrywać siebie. Zaczniecie na przykład zastanawiać się nad tym, czy przypadkiem nie warto się zmienić, zasłonić twardym pancerzem, założyć zbroję, wziąć miecz i tarczę w delikatne dłonie i się chronić. Kobiety stają się chłodne, zimne i egoistyczne wtedy, kiedy boją się, że znowu ktoś je skrzywdzi lub wtedy, gdy dały z siebie wszystko, a ktoś po prostu miał je w dupie. Ktoś, na kim im zależało. Tak właśnie rodzi się Kraina Lodu w sercach dobrych, pięknych kobiet.
Nie chciałam stać się oziębłą, zimną suką. Nieczułą na uczucia, obojętną na gesty, taką rodem z Pokolenia Ikea. Siedziałam na białej kanapie, wpatrując się raz po raz w białą ścianę, a potem w białe chusteczki - chociaż wiedziałam, że ich nie wykorzystam - i zadawałam sobie pytanie: kim mam być? Kim opłaca się być, żeby nie zrobić tego samego błędu po raz kolejny? Jak to wszystko skalkulować? Miałam wtedy mętlik w głowie. Dzisiaj wiem, że żadne kalkulacje nie mają sensu. Dzisiaj doceniam każdą chwilę, staram się nie narzekać, rozdaję dobro i pozytyw. Jestem wdzięczna za każdy moment.
Jeżeli wchodzisz w grę zwaną Miłość, musisz liczyć się z tym, że to jest jak wejście do kasyna. Ryzykujesz wszystko. Niektórym zdarza się wygrać, inni spłukują się do cna i muszą konstruować swój majątek od nowa. Nie jest wcale powiedziane, że ten nowy będzie gorszy czy uboższy. Może się okazać, że czeka Was coś zdecydowanie lepszego, bo NOWE zostanie zbudowane w oparciu o świadomość i życiowe lekcje, dzięki którym unikniesz kolejnych błędów. To jak budowanie domu: jeśli pierwszy w trakcie budowy się zawali, zbudujesz kolejny, ale na lepszych, mocniejszych fundamentach.
Najpiękniejsze piosenki powstają w wyniku trudnych doznań. Bo czasem trzeba pozwolić na to, by coś się zawaliło. A kiedy już pozbierasz gruz, stworzysz coś pięknego. Uwierz.