fot. kadr z filmu "Gwiezdne Wojny: Przebudzenie mocy", mat. prasowe |
I z jednej strony mogłabym tutaj pisać o silnych kobietach, o Marice, o walce ze smokami albo o tym, jak dobrze znam znaczenie kawałka "Mamma Mia" Eleny. Mogłabym też pisać o tym, że ludzie popełniają błędy wcale nie z powodu strachu i wątpliwości, lecz z braku podjętego ryzyka tudzież działania. Wystarczy mi jednak fakt, że się do nich nie zaliczam. Pomyślisz pewnie, że uważam się za nieomylną - skąd! Też popełniam błędy, ale przynajmniej walczę do końca, kiedy jest jeszcze szansa, by je naprawić. Niektórzy nie walczą wcale. Niektórzy po prostu tchórzą.
Byliście już na "Gwiezdnych wojnach"? Widzieliście "Przebudzenie mocy"? Jeżeli nie, polecam obejrzeć. I chociaż można mieć wiele zastrzeżeń do ostatniej części, to jedno jest pewne: niektóre drzwi trzeba zamknąć, by móc potem otworzyć nowe. Tego dowiecie się z filmu, a jeśli nie z filmu, to także z życia.
I kiedy mam podsumować ten rok, tak zupełnie dla siebie, to w gruncie rzeczy muszę przyznać, że jestem wdzięczna za wszystko, co mnie w nim spotkało. Nawet za te gorsze chwile (zwłaszcza w połowie roku), bo bez nich nie byłabym w tym miejscu, w którym jestem teraz. I nie pisałabym teraz do Was. Bez nich nie byłoby tego bloga. Bez nich nie zachęcałabym Was do tego, by wierzyć w "carpe diem". Nie namawiałabym do tego, by doceniać każdą chwilę, bo nigdy nie wiadomo, jak długo będzie trwać. Może jeden dzień, może trzy miesiące, a może siedem lat?
W gruncie rzeczy czas nie ma znaczenia. Liczy się kaliber chwili i moc wypowiedzianych lub napisanych słów (bardzo podoba mi się zdanie Marii Peszek - zdanie, które odniosła do swojej najnowszej płyty, ale równie dobrze można je przełożyć na otaczającą rzeczywistość: "słowa mogą więcej niż naboje"). Wreszcie liczy się też prawdziwość przeżywania "teraz". Jeżeli nie grasz, nie udajesz, pozostajesz sobą, to nawet czując smak porażki, masz szansę wyjść z tej walki obronną ręką. Owszem, nie jest łatwo stawić czoła przeciwnościom albo jeszcze gorzej kłamstwom - ale przynajmniej wiem, że we wszystkim, co zrobiłam, co robię i co mogłam zrobić, dałam z siebie szczere 200 procent. A teraz po prostu idę dalej. Czekam na nowy wschód słońca, najlepiej gdzieś w lecie na plaży w Meksyku. Łapię pozytyw, chwytam szczęście chwili i wiem, że "ważne są dni, których jeszcze nie znamy". Pamiętajcie o tym w roku 2016. I mimo wszystko bądźcie po prostu sobą! Taki banał, a tak często zdarza się o tym zapominać...
Jak rozpoznać ludzi, których już nie znamy, jak pozbierać myśli z tych nieposkładanych?
Odpowiedź jest jedna: Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy