poniedziałek, 4 stycznia 2016

Trzy powody, dla których nie robię postanowień noworocznych

fot. freeimages.com
Psychologowie twierdzą podobno, że warto. Tymczasem ja postanowień noworocznych nie robię wcale. Kiedyś robiłam. Część z nich nawet udawało mi się rok w rok zrealizować. Dzisiaj, po minionym roku 2015 uważam, że spisywanie postanowień noworocznych jest jak budowanie domu, począwszy od dachu. Tak się po prostu nie da. 

Dlaczego nie robię postanowień noworocznych? 

Po pierwsze: Nie palę. Nie palę, w związku z czym nie mam czego rzucać.

Po drugie: lipiec roku 2015 pokazał mi doskonale, ile warte są słowa bez pokrycia. Dlatego nie planuję. Nie napiszę, że w tym roku będę w dziesięciu krajach tego świata, bo tego nie wiem. Bo wolę pisać o tym, co już zrealizowane, a nie o pomysłach na siebie.

Czytaj również: Nie miej planu. Miej cel... i marzenia. Trzy rzeczy, dla których warto je spełniać


Po trzecie: wolę też pisać o celach, nie o planach. Realizacja planu nie zawsze zależy od nas, na cel wpływ mamy tylko my sami

Czytaj również: Nie miej planu. Miej cel

Czym różni się cel od postanowienia? Przede wszystkim, że cel jest czymś, do czego dążę. Czymś, co wiem, że się stanie, bo zależy wyłącznie ode mnie. Czymś, co zrealizuję, choć nie jestem jeszcze pewna, czy uda się to w tym roku.  Zdarza się, że by zrealizować jakiś cel, musimy spojrzeć sobie w oczy, poddać analizie swoją percepcję świata. Niejednokrotnie jest to bardzo trudne - czasem wymaga nawet umiejętności wybaczania sobie samemu. Nie, nie komuś. Sobie. Mogłabym o tym pisać, ale wydaje mi się, że autorka bloga Krasnoludki przy sterach dogłębnie wyczerpała ten temat - jeżeli chcecie, zajrzyjcie więc do niej - KLIK.

To, że jest już 2016 rok, znaczy tylko tyle, że zaczął się nowy rozdział. Jaką treścią go wypełnicie, to już zależy od Was. Jasne, warto wyznaczyć sobie cele - sama mam ich kilka przed sobą, ale nie do każdego jestem przekonana (czytaj również: Nie miej planu. Miej cel... czyli jak zostać aktorką pierwszoplanową. Może zmienię swój image, kolor włosów, może wrócę wreszcie do nauki włoskiego. Chciałabym też znów pojechać na Woodstock i spełnić chociaż jedno marzenie z dzieciństwa. A co zrobię na pewno? Tak na 100 procent? Poza tym, że zacznę trenować aerial dance? Nie wiem. Wiem, że będzie to coś szalonego. To jedno wiem na pewno.



I wiem też, że najprostszą drogą do zrealizowania wyznaczonego celu jest podjęcie próby. Dlatego mogłabym powtórzyć Wam milion razy tak jak Pink: Try, try try. I kiedy już przekonacie się, że próba może być skuteczna, a Wasz cel jest w zasięgu ręki, nie pozostanie Wam nic innego, by poczuć się tak cudownie jak Katy Perry w piosence "Roar". To właśnie charakteryzuje prawdziwe, silne kobiety - szczerość, autentyczność w przeżywaniu emocji i wola walki. I kiedy uświadomicie sobie, że to jest Wasz największy atut, to przestaniecie się wreszcie obwiniać o rzeczy, których nie zrobiłyście albo na które nie miałyście wpływu. Bez względu na to, co za Wami, będziecie celebrowały każdą zmianę, z jaką przyjdzie Wam się zmierzyć.

Carpe diem!

I got the eye of the tiger, a fighter
Dancing through the fire
Cause I am a champion




Polub na Facebooku