"Weź więcej pieniędzy, najwyżej nie wydasz" - tak, tak, na milion procent wydam, powinnam mieć odliczone tak, by ledwo starczyło na bilet. Rezerwa finansowa w podróży dla kobiety takiej jak ja to utrapienie. Nie, nie jestem konsumpcjonistką. Raczej idealistką, która lubi napawać się widokiem zachodu słońca nad morzem, źrebaków na wsi i promieni odbijających się w zbożu. Ale nie zmienia to faktu, że wciąż jestem kobietą. A kobiety uwielbiają zakupy.
Zamiłowanie do odkrywania nowych miejsc wpoili mi Rodzice. W dzieciństwie z każdego nowego zakątka świata przywoziłam a to kamyczek z kopenhaską syrenką, a to wieżę Eiffle'a z Paryża, a to jakiś gadżet z nadmorskiego straganu w Świnoujściu. W końcu zrobiło się tego tyle, że po przeprowadzce części z tych pamiątek po prostu byłam zmuszona się pozbyć, nawet mimo tego, że mają dla mnie olbrzymią wartość sentymentalną. I dzisiaj, kiedy gdzieś jadę, ograniczam tego typu zakupy. Kupuję za to rzeczy, które są dużo bardziej praktyczne i których zadaniem jest coś więcej niż stanie na półce.
Co warto kupować podczas podróży?
1. Książki
Szkocja słynie z przepięknych zamków. Każdy, kto tam był, powinien o tym wiedzieć. Jeden z najbardziej znanych znajduje się w Edynburgu, choć mnie szczególnie przypadł do gustu Dunvegan Castle i Duntulm Castle. W Duntulm na pewno straszy, bo według legendy z okna tego zamku wypadło niemowlę. Ogromne wrażenie robią także ruiny zamków Girnigoe (XV wiek) i Sinclair (XVII wiek). Nie mogłabym też nie wspomnieć Wam o Carbisdale Castle. Pobyt w zamku Carbisdale był czymś niesamowitym, bo w tym zamku można przenocować. Spanie na zamku dla nastolatki, a miałam wtedy naście lat, jest niezwykłym przeżyciem. I sami powiedzcie, jak po takiej podróży nie kupić książki z opowieściami o duchach?
2. Obrazy, fotografie, reprodukcje
Czyli słowem wszystko, co możecie powiesić na ścianie. Kiedyś totalnie nie zwracałam na takie rzeczy uwagi. Dzisiaj brakuje mi już ścian. Jeden z papirusów musiał odejść w odstawkę, bo zabrakło dla niego miejsca po tym, jak dostałam kalendarz od Panthers Wrocław. Wciąż jeszcze nie wiem, gdzie powiesić reprodukcję fotografii Mario Testino. Uwielbiam zdjęcie poniżej tak jak uwielbiam malować paznokcie na czerwono lub czarno.
Zobacz też: Plany? Czasem nawet plan miasta nie pomaga
Kiedy masz już jakiś własny kąt, chcesz nadać mu kolorów, pragniesz choć trochę ożywić przestrzeń. Obrazy i fotografie idealnie się do tego nadają. A zakup reprodukcji zdjęcia z wystawy będzie przypominał Ci o takim wyjeździe, tak jak płyta CD ulubionego wokalisty przypomina o wspaniałym koncercie (I see fire, Ed!). I od razu chcę odeprzeć Wasze zarzuty: nie piszczałam na koncercie Sheerana :)
3. Zegar
Jeżeli przydałby Wam się nie tylko zegar, ale i budzik, to gorąco polecam jego zakup w krajach, takich jak Libia,Turcja czy Tunezja. Na arabskim targu z łatwością dostaniecie budzik, który obudziłby umarłego. Tylko że z głośników będzie dobiegał głos muezina. Weźcie pod uwagę dziwaczne reakcje Waszych sąsiadów. Ale szczerze mówiąc, ja do dziś nie mogę odżałować, że nie mam już takiego budzika. Był gwarancją dobrej pobudki. A moim sąsiadom chyba wszystko jedno, czy z głośników słychać muezina czy Within Temptation.
4. Kosmetyki
Skoro już jesteśmy w krajach arabskich, to kolejną rzeczą, którą trzeba polecić, są kosmetyki. Naturalne, bez chemii, bogate w witaminę E i kwasy Omega-6 są gwarancją piękna. Najbardziej klasowe to te z Maroko.
Ale uwaga! W Europie też coś się znajdzie. Jeżeli lubicie zapach róż, to koniecznie powinniście udać się do Bułgarii, która z róż słynie. W mieście Kazanluk znajduje się nawet Muzeum Róż.
Raj dla prawdziwych kobiet. Pamiętajcie jednak, że zawsze przed zakupem warto zapytać o skład. Tym bardziej, że ostatnio w kosmetyce triumfy święcą preparaty na bazie... spermy byka i odchodów słowika. Serio.
5. Biżuteria
To jest coś, przed czym nie potrafię się powstrzymać. Zakup biżuterii podczas podróży to jednak nie tylko piękna pamiątka, którą założycie jeszcze nieraz, lecz także wspieranie lokalnych producentów. Moim zdaniem absolutnie warto.
6. Rzeczy z cyklu: to się przyda w kuchni
Moja kuchnia to kilkanaście różnych państw świata. Ręcznik z Korsyki, ściereczka z Chalkidiki, kubek z Berlina, kubek z Londynu i wiele, wiele innych. Zapomniałam. Jest jeszcze podstawka z wizerunkiem Boba Marleya znad polskiego morza.
Kuchnia jest ważnym miejscem w domu, ponieważ to właśnie tutaj wyczarowujemy najpiękniejsze smaki. A poza tym należę do osób, które uwielbiają eksperymentować z potrawami z różnych zakątków świata. I co gorsza, uwielbiam gotować.
Naprawdę powinnam wszędzie jeździć z pustym portfelem, bo Grecja to niezwykłe miody z orzechami (smakuje jak ambrozja na Olimpie), Afryka to produkowane fair trade czekolady i kawa, a Turcja to chałwa, której nie można się oprzeć. W każdym z odwiedzanych państw szukam kulinarnych inspiracji. Na razie wszystkie eksperymenty zaliczam do udanych (czytaj: nikt się jeszcze nie zatruł).
Jedną z moich ulubionych potraw jest kukul mus curry, dobrze znane na Sri Lance, choć tam mnie dotąd nie było. Uwielbiam też kuchnię włoską i nie chcę się chwalić, ale spaghetti bolognese robię podobno lepsze niż rodowici Włosi.
I szczerze Wam powiem, że lepiej mi się gotuje, kiedy patrzę na Boba, przypominającego mi nasze piękne, polskie Sianożęty i na kubek z czerwonym, piętrowym busem, dzięki któremu wracam wspomnieniami do pobytu w Londynie. Taka podróżnicza kuchnia to naprawdę magiczne miejsce.
7. Buty i odzież
Założycie nieraz, a będą Wam przypominały mile spędzone wakacje. Jak każda kobieta mam słabość do butów i torebek. A najpiękniejsze buty i torebki znajdziecie, wiadomo, we Włoszech. Ale nie tylko. W Polsce też można kupić naprawdę fajne buty. Dlatego poniższe zdjęcie to z mojej strony małe oszustwo, które już oszustwem nie jest, bo się do niego przyznaję. Moje ulubione szpilki są z Polski. Koniec, kropka.
8. Najpiękniejsza pamiątka to czasem ta znaleziona. Samemu
Nic tak nie cieszy jak piękna muszelka znaleziona podczas spaceru brzegiem morza czy kawałek zastygniętej lawy z wycieczki na Etnę. A widzieliście kiedyś kamień z dziurką w środku? Czasem pamiątki znalezione samemu, podniesione i otrzepane z piasku, wywołują najwięcej pięknych wspomnień. To też jest bardzo ważne. Jestem sentymentalna. Trzymam takie rzeczy.
9. Czasem rzucam w kąt praktyczność i się łamię
I wtedy kupuję właśnie to, co będzie stało na półce. Ale widocznie owo miejsce mnie tak zauroczyło, że nie potrafiłam się powstrzymać. Tak było z Sagradą Familią, tak było z Kretą i Rodos.
Gdybym mieszkała w Grecji, to w ogóle prawdopodobnie bardzo szybko stałabym się bankrutem, bo mam ogromną słabość do popiersi greckich filozofów i olimpijskich bogów.
A jeśli do tego miejsce jest ważne nie tylko ze względu na jego piękno, jeśli gdzieś pojawia się ta tajemniczość, tak jak w przypadku Montserrat i Lluc, to tym bardziej trudno się powstrzymać.
I chociaż nigdy nie byłam na żadnej pielgrzymce i daleko mi do głębokiej wiary (o czym świadczy choćby niewłaściwe umiejscowienie pocztówki, ale zwróciłam na to uwagę dopiero po zrobieniu poniższego zdjęcia), to takie miejsca mają dla mnie pewną symbolikę. I są dla mnie ważne.
10. A kiedy bardzo, ale to bardzo chcę gdzieś pojechać...
... to wpatruję się przed snem w pamiątkę przywiezioną mi z tego miejsca przez kogoś innego. Wyobrażam sobie piękne krajobrazy Meksyku i siebie tańczącą na meksykańskiej plaży. I wtedy jestem pewna, że kiedyś naprawdę pojadę do Cancún.
Zgadzam się jak najbardziej! To są świetne pamiątki z podróży, a nie jakieś durnostojki ;) Ja ostatnio byłam w Dublinie i Belfaście - z każdego miasta przywiozłam sobie po książce po angielsku, tylko ograniczenie wagowe walizki mnie zmusiło do wybrania jednej książki z każdego miejsca. Z rastro z Madrytu przywiozłam pierścionek, na pewno nie jest z czystego srebra, a jego kamień na pewno nie jest bardzo szlachetny ;) Ja jeszcze lubię kupować pocztówki, nawet z najmniejszego miasta, w którym jestem, mam ich około 150, ale potem gdy po kilku latach przeglądam moje zbiory, to sobie dokładnie wszystko przypominam. Ubrania, buty i kosmetyki za to kupuję tylko w razie nagłej potrzeby.
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarz :) Zbieranie pocztówek to raczej tradycja w mojej Rodzinie, ale sama nie pilnuję tego aż tak bardzo. Cieszę się z pocztówek, które dostaję, bo w dobie Internetu to jest naprawdę cenne. Pozdrawiam serdecznie!
UsuńTo ja z każdej podróży przywożę breloczek i magnes na lodówkę. Teraz na ścianie wisi moja tablica korkowa i tam te wszystkie breloczki wisza, a za każdym razem jak korzystam z lodówki z magnesami, przypominam sobie wakacje ;)
OdpowiedzUsuńDzięki a komentarz! :) Też nie lubię smutnych, szarych lodówek i magnesy to jedna z tych rzeczy, które chętnie przywożę :) Pozdrawiam!
UsuńMyślę, że książki i kosmetyki regionalne są fajną sprawą. O ile rzeczywiście nie są dostępne w zwykłych sieciówkach. Kosmetyki z Maroko chętnie bym przetestowała :)) Ja zazwyczaj kupuję otwieracz z magnesem na lodówkę, przypomina mi o miejscu w którym byłam i jest przydatny :)
OdpowiedzUsuńEwelina, marokańskie kosmetyki można dostać w niektórych sklepach z kosmetykami naturalnymi. Tyle, że wychodzi dużo drożej niż gdyby kupować w Maroku. Polecam, ja jestem bardzo zadowolona. Dziękuję za Twój komentarz. Opinie Czytelników to dla mnie bardzo duża motywacja do dalszego pisania :)
UsuńKiedy jeździłam z Hiszpanii do Polski, zawsze przywoziłam książki, kupione gdzieś na pchlim targu za euro, albo taniej. Płyty winylowe ;)
OdpowiedzUsuńKolekcjonowałam plany miast i państw, z zaznaczonymi autostradami [bo jeździlam autostopem], mam mnóstwo pięknych pocztówek i tyle w sumie. Notatnik z adresami ludzi.
Nie lubię gromadzić przedmiotów, choć kubek kupiony w Madrycie służy mi do dziś. Wystarczą fotografie ii kilka drobiazgów ;) Ale jestem w stanie zrozumieć ludzi, którzy kupują badziewne dla mnie pamiątki.
Witaj, Magda! Bardzo dziękuję Ci za komentarz. Ja właśnie jestem fanką praktycyzmu. Jeśli już coś kupować, to niech to będzie coś, co się przyda i będzie przypominać dane miejsce. Plany miast też kolekcjonuję, bo nigdy nie wiadomo, dokąd przyjdzie nam jeszcze wrócić :) A, i też jestem fanką robienia zdjęć, jednak nie mam profesjonalnego sprzętu. Mam też manię tworzenia później z tych zdjęć tzw. photostory (takich jak to: https://www.youtube.com/watch?v=cWjMm-8s9Uo). Kiedyś może kupię kamerę, a wtedy zapewne wkręcę się w robienie filmów z podróży :) Pozdrawiam!
Usuń