piątek, 24 lipca 2015

Plany? Czasem nawet plan miasta nie pomaga


Jednym z celów wyjazdu do Berlina było zobaczenie wystawy "Mario Testino. In your face". Niektórzy łapali się za głowę, usiłując zrozumieć, jak można dla paru fotografii jechać aż do Berlina? Otóż można, tak jak można dla trzech kawałków jechać na koncert do innego miasta. Rozumie to dobrze każdy dziennikarz i każdy fotoreporter. 

Już samo dotarcie na tę wystawę okazało się nie lada wyzwaniem. Ekspozycja znajduje się w Kunstbibliothek przy Kulturforum. Ale że jak już wiecie, była to podróż bez planu, na kompletnym spontanie, to nie sprawdziłam dokładnego adresu. Uznałam podświadomie, że Kunstbibliothek jest gdzieś koło Muzeum Fotografii, czyli niedaleko berlińskiego ogrodu zoologicznego.

Muzeum jest, ale kierunkowskazów na Kunstbibliothek brak. Koniec języka za przewodnika, więc wchodzę do środka i pytam grzecznie, którędy na wystawę zdjęć Mario Testino. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy okazało się, że Kunstbibliothek jest w kompletnie innym miejscu.

Wskazówki dojazdu od Empfangsdame z Muzeum Fotografii nie były dosyć jasne, ale gdy w końcu znalazłam się w - nazwijmy to - "dobrym rejonie", to poczułam się dużo lepiej. Wyjęłam plan miasta (tak, należę do tych tradycjonalistek, które wolą mieć coś namacalnego aniżeli wujka Google). Problem polegał na tym, że Kulturforum jest w takim miejscu, że nawet chodzenie z mapą niewiele daje. Niemcy, których spotkałam po drodze, też kompletnie nie orientowali się, jak tam dotrzeć. Mało który chyba w ogóle słyszał o Kunstbibliothek, co muszę przyznać, było dla mnie prawdziwym szokiem. Ale nie ma to jak dwóch solo-turystów w obcym mieście. W dotarciu do celu pomógł mi Hiszpan, który podobnie jak ja, odkrywał urocze zakątki Berlina.

Kiedy po tej błędnej wędrówce zobaczyłam napis "Mario Testino. In your face", to myślałam, że umrę z radości.

Nigdy nie pozwól na to, by ktoś podważał twoje decyzje. I szanuj wybory innych

Dopięłam swego.  Mimo różnych przeciwności losu stałam sama przed wejściem do Kunstbibliothek. Po raz kolejny przekonałam się, że jeśli czegoś się bardzo chce, to można. Nawet wtedy, kiedy masz mocno nadwyrężony budżet i brak chęci do życia.

I teraz na marginesie: nigdy nie pozwól na to, żeby ktoś podważał twoje decyzje. Chcesz gdzieś jechać? Jedź! Chcesz przygarnąć psa i mieszkasz sam? To się nie pytaj, co inni o tym sądzą. Nie słuchaj zewnętrznych krytyków. To ty będziesz odpowiedzialny za to, żeby go wyprowadzić. Chcesz się wytatuować? Proszę bardzo. Po prostu zaszalej.

Nie ma znaczenia, co inni o tym myślą. Jeżeli ta podróż da ci satysfakcję, to będziesz czuł się spełniony, nawet jeśli końcówka miesiąca zmusi cię do przejścia na dietę Anji Rubik lub Kate Moss.Tak właśnie wyglądają podróże bez planów.

Warto jednak pamiętać, że każdy kij ma dwa końce. Jeżeli chcesz, by inni szanowali twoje decyzje, ty też musisz szanować wybory innych. Nawet jeśli czasem pewne rzeczy trudno jest zaakceptować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polub na Facebooku