środa, 15 lipca 2015

Dlaczego bez planu?

Zastanawiasz się pewnie, czy po drugiej stronie siedzi Arwena ze swoimi elfimi uszami. Na ile to opowiadanie jest fikcją literacką, a na ile prawdą? Odpowiedź jest prosta: to nie ma już znaczenia. Ale jeśli znasz choć odrobinę Tolkiena, to zrozumiesz, że niektórych podróży się nie planuje. Czy Bilbo Baggins planował gościć Thorina Dębową Tarczę i całą gromadę krasnoludów? Czy prosił się o dołączenie do wyprawy?




Plany są dobre w życiu zawodowym, w życiu prywatnym trzeba znać umiar. Trzeba być elastycznym.

Wyobraźcie sobie, że ni stąd, ni zowąd dostajecie działkę pod budowę domu na Karaibach. Albo na Lazurowym Wybrzeżu. Co kto woli. Człowiek dobrze zorganizowany nie będzie potrafił się nią cieszyć, bo kiedy będzie stawiał fundamenty pod budowę domu, zacznie już myśleć o dachu. W tym czasie pęknie ściana. W ostateczności dobrze zorganizowany właściciel działki poczuje paraliżujący strach, bo nie taki był plan. I zrezygnuje z domu na Karaibach. Wtedy jego plan też runie, ale przynajmniej nie będzie problemu. Będzie tylko szara, przygnębiająca rzeczywistość i nieskończona liczba straconych szans.

Jeśli kiedyś jakimś dziwnym trafem dostanę działkę na Karaibach, to usiądę na plaży jak Jack Sparrow z butelką rumu i będę się cieszyć, że ją mam.  



Jest takie powiedzenie: "no risk, no fun". Dlatego w życiu każdego podróżnika przychodzi czas na totalny spontan. Na to, żeby kupić bilety, nie planując wcześniej noclegu. I w końcu na to, żeby zostać sam na sam z własnymi myślami.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polub na Facebooku