poniedziałek, 26 października 2015

Warszawa to nie Berlin. Nawet James Bond nic nie wskóra

fot. Kinga Czernichowska
James Bond pożerał mnie wzrokiem, jakbym miała na sobie małą czarną z dużym wycięciem na plecach. Ale zamiast małej czarnej miałam na sobie polar, kurtkę, sportowe spodnie i ulubione buty na koturnach. Uporczywie wpatrywał się we mnie z tego billboardu. To przewiercające na wskroś spojrzenie dekoncentrowało. Próbowałam dostrzec w tych oczach odpowiedź na dręczące mnie pytania, ale agent 007 milczał jak zaklęty.

Skrzyżowanie Alei Jerozolimskich i Marszałkowskiej. Czuję się jak bohaterka piosenki Karoliny Czarneckiej. "Pod Pałacem busiki, wysiadają z nich słoiki..." I te wielkoformatowe reklamy. Uporczywie wpatrujący się w Ciebie James Bond to nie wszystko. Z naprzeciwka spogląda na Ciebie dziewczyna o końskiej twarzy, a z ukosa jakiś model prezentuje się w nieco za dużych bokserkach od Tommy'ego Hilfigera.

fot. Kinga Czernichowska
Nie, nie mam nic do Warszawy. Pisałam już o tym, jak wiele znaczyły dla mnie wyjazdy do stolicy pod względem zawodowym (zobacz też: Warszawa. Bo marzenia są po to, by je spełniać). To miasto, w którym z pewnością łatwiej osiągnąć sukces, wspinać się po szczeblach kariery. Tyle że ta wspinaczka to nie droga na Śnieżkę, lecz na Mount Everest albo Broad Peak. I wcale nie jest łatwo. Ale to nie to irytuje mnie w Warszawie najbardziej.

Drażni mnie tempo życia. Tempo, do którego chyba nie potrafię się przystosować. W Berlinie miasto o godz. 6.00 jeszcze śpi. Warszawa już nie. Warszawiacy o tej porze wsiadają do metra i każdy zanurza się w swoim świecie. Albo smartfonie. Odpływa, bo myślami jest już gdzie indziej. Byłam zaskoczona, gdy na Marszałkowskiej zobaczyłam dziewczynę, która wyszła na poranny jogging. Wyrwała się z tego schematu.

Warszawa to nie Berlin, nawet jeżeli tagami próbuje się to miasto odczarować. Berlin jest miastem, które żyje szybko i intensywnie, ale które ma swój świat. Tancerzy breakdance, malarzy, fotografów, grafficiarzy i muzyków. Tam możesz tego świata doświadczać. Tu ten świat wydaje się jakby zarezerwowany dla elit.

Zobacz też: Berlin.To miasto żyje sztuką!

Za każdym razem, gdy tylko jestem w Warszawie, próbuję znaleźć takie miejsce, w którym czas się zatrzymał. Jak dotąd nie znalazłam.


fot. Kinga Czernichowska

Pytanie do Was: A jakie jest Wasze ulubione miejsce w stolicy?

4 komentarze:

  1. ja osobiście, chociaż w Warszawie bywam dość rzadko, bardzo lubię ogród na dachu BUWu. sporą słabość mam też do Pragi, gdzie zawsze ciągnie mnie koleżanka zakochana w jej podwórkach. co do szybkiego tempa, to wydaje mi się, że to kwestia wyboru, tak jak napisałaś o tej dziewczynie co wyszła biegać. na szczęście w Krakowie takiego tempa się nie czuje, chyba że stoi się w korkach. ;))
    pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Madusia, dzięki bardzo za Twój komentarz. Liczę na to, że być może wkrótce przekonam się, jak to wygląda w Krakowie :)

      Usuń
  2. Byłam dwa razy w Warszawie i nie zachwyciło mnie to miasto.. wszyscy sie gdzies spiesza, auta, tramwaje, ruch, generalnie dla mnie masakra.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz! No właśnie też takie odnoszę wrażenie za każdym razem, kiedy tam jestem. To mnie zniechęca do Warszawy. Będę o tym jeszcze chciała napisać: o tym, jakie miasta mają klimat, fajną atmosferę, co przyciąga :)

      Usuń

Polub na Facebooku