Antoine de Saint Exupery powiedział, że cel bez planu jest tylko życzeniem. Nie do końca się z tym zgadzam, przynajmniej nie działa to w sferze podróży.
Pojechałam do Berlina, bo miałam cel. Po pierwsze: zobaczyć wystawę "Mario Testino. In your face". Po drugie: zmierzyć się z własnymi słabościami. Prawda jest taka, że każda podróż pozwala na odkrywanie samego siebie. Każda nas umacnia.
Nigdy wcześniej nie podróżowałam solo w celach prywatnych. Wyobraźcie sobie ekstrawertyczkę z milionem pomysłów na minutę. Dziewczynę, która najpierw mówi, później myśli (warto nadmienić w tym miejscu, że wszyscy ekstrawertycy tak mają). Kogoś, kto często działa pod wpływem impulsu i odczuwa bardzo mocno. W końcu kogoś, kto lubi się dzielić. Wszystkim: emocjami, uśmiechem, dobrym słowem, ulubionym ciastem cynamonowym i spaghetti bolognese. Tak, to właśnie ja.
I ta pełna energii ekstrawertyczka ma wyruszyć w podróż. Nieważne, że banalnie krótką. Sama. Bez nikogo, z kim można by podzielić się wrażeniami. I przychodzi ta obawa, że będzie nudno, bo przecież zawsze musi się coś dziać.
To bzdura, że podróże w pojedynkę są nudne. Inne na pewno, ale nigdy nudne.
Dlaczego podróże solo mogą być sexy?
Po pierwsze: ćwiczysz język obcy (bardziej i częściej niż wtedy, gdy jesteś z kimś). A to dlatego, że możesz liczyć wyłącznie na siebie.
Po drugie: zostajesz sam na sam ze swoimi myślami. Nawet komuś o ekstrawertycznej osobowości takie chwile samotności się przydają. To takie odkrywanie siebie na nowo. Można by nawet rzec, że każdy solowy podróżnik to taki Krzysztof Kolumb: szukasz Indii, a odkrywasz Amerykę. Tak, ja też jestem Kolumbem.
Po trzecie: to, że jedziesz gdzieś solo, nie oznacza wcale, że będziesz sam. Pierwsza opcja: skorzystaj z couchsurfingu - poznasz mieszkańców miasta, a oni pokażą ci miejsca i rzeczy, których za Chiny świata nie znajdziesz w przewodnikach turystycznych. Druga opcja: zagaduj do obcych ludzi. Nie wiesz, jak dostać się na stację metra? Po prostu spytaj. Przy okazji powiedzą ci, gdzie jest tani bar.
Po czwarte: baczniej zwracasz uwagę na zwyczaje, tradycje i miejsca, na otaczających cię ludzi wokół. Powiedzmy sobie wprost. Kiedy jedziesz gdzieś z kimś, twoją uwagę w dużej mierze pochłania ta druga osoba: jej wrażenia, emocje, refleksje na temat architektonicznych detali. Kiedy jesteś sam, dokonujesz introspekcji.
Po piąte: umacniasz się w niezależności, zmienia się Twój sposób myślenia. Nagle "CHCĘ" znaczy tyle co "MOGĘ". A kiedy już wrócisz z takiej podróży, okaże się, że jesteś dziesięć razy psychicznie silniejszy.
Po szóste: możesz już startować w olimpiadzie z geografii. No dobra, nie przesadzajmy. Ale Twoja umiejętność czytania map wzrasta kilkunastokrotnie.
Po siódme: przekonasz się, że ludziom można ufać. Nawet wtedy, gdy kilka razy w życiu zdarzyło ci się, że ktoś nadużył twojego zaufania. Podróż solo to dobra okazja, by uwierzyć, że świat jest dobry, a ludzie życzliwi.
Po ósme: przypadkowi ludzie powiedzą ci więcej o tobie niż ci, którzy dobrze cię znają. Nie będą mieli oporów, żeby wskazać ci twoje wady, a ty sam zrozumiesz, co musisz w sobie jeszcze zmienić, żeby widzieć świat przez jeszcze bardziej różowe okulary. To, co wydawało ci się porażką, zacznie być punktem wyjścia dla wszystkiego, co pozytywne w twoim życiu.
Po ósme: bliscy od ciebie odpoczywają. To może dziwny argument, ale jeżeli masz do czynienia z ekstrawertykami to wiesz, że czasem potrafią być... ujmijmy to, trudni. Ciągle pytają tylko, co u ciebie i co się dzisiaj działo. A jak nic się u ciebie nie działo, bo na przykład jesteś introwertykiem i nieszczególnie masz potrzebę uzewnętrzniania się, to zaczną ci opowiadać wszystkie swoje historie z danego dnia. Bywa męczące, prawda? Jak to się mówi w relacjach introwertyków z ekstrawertykami: nadstawcie uszu, czasem powiedzą coś ciekawego!
Mimo iz wolę podróżować we dwójkę, bardzo fajnie zobaczyc też inny punkt widzenia :) Podziwiam ludzi, ktorzy decydują się na taką podróż.
OdpowiedzUsuńAśka, dziękuję za komentarz. Nie twierdzę wcale, że wolę podróżować solo. Po prostu miałam taki moment, że zdecydowałam się na taki, a nie inny rodzaj podróżowania. Szczerze: to była pierwsza moja prywatna podróż w pojedynkę i dzięki niej miałam okazję spojrzeć na pewne rzeczy z zupełnie innej perspektywy. Takie doświadczenie wzmacnia, np. po trudnym rozstaniu i na pewno dodaje wiary we własne możliwości. Zapraszam częściej do odwiedzania bloga :)
Usuń