
Dokładnie w tym samym momencie kiedy ktoś korzysta ze SPA i strefy wellness w trzygwiazdkowym hotelu, ja zasypiam na materacu w artystycznym bałaganie. Wokół mnie sztalugi, farby, akwarele. W tej samej chwili gdzieś w jednej z afrykańskich lepianek umiera dziecko.
Nie ma nic złego w podróżach typu all inclusive. Ale to nie ten typ podróży, w których jesteś w stanie odkryć samego siebie. Ktoś przyniesie ci do pokoju kolację, potem zejdziesz na drinka, a następnie schłodzisz się w basenie. Nawet jeśli jesteś tam sam (lub sama), nie znajdziesz odpowiedzi na dręczące cię pytania. Bo te odpowiedzi przynoszą ludzie.
Podczas podróży do Berlina nie stawiałam na komfort i wygodę. Moje pragnienie poznania samej siebie ugasili ludzie, których spotkałam na swojej drodze. I co najważniejsze widziałam ich pierwszy raz w życiu. Zobaczyli we mnie to, czego sama nie potrafiłam w sobie odkryć. Rozwiali moje wątpliwości. Dzięki nim odradzam się powoli jak feniks z popiołów. I o tej oczyszczającej podróży opowiem Wam na łamach tego bloga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz